Cztery miesiące leczenia za mną, a ta moja kochana łuszczyca ani myśli odpuścić,przyczepiła się do mnie jak rzep psiego ogona i myśli , że taki układ mi odpowiada. Ale ja już mam dość takiej nieproszonej lokatorki i ja też jej nie odpuszczę. W końcu znudzi się jej i wyprowadzi się z mojego życia na dobre.
Po ostatnim zmaganiu z rumieniami na szyi i zgięciach rąk ( które za nic nie chciały odpuścić ) przestałam smarować te miejsca żelem, a w zamian zaczęłam stosować tylko jogurt Grecki. I tak przez dwa dni nic innego nie robiłam jak tylko siedziałam wypaprana jogurtem, jak tylko wyschnął zmyłam i od razu nakładałam znowu.
Niesamowite było moje zdziwienie , bo już na drugi dzień rumień bardzo zbladł , skóra się łuszczyła i dużo zeszło, ale w trzecim dniu z samego rana to już zaskoczenie było niesamowite w pozytywnym słowa znaczeniu. Jaka radość, szyja czysta, tylko na rękach trochę zostało, ale dla mnie to i tak coś niesamowitego, że tak szybko zeszło i to tylko po jogurcie.
Sami zobaczcie
Ale żebym za bardzo się nie cieszyła , łuszczyca przygotowała mi następną dawkę emocji.
Zafundowała mi następny wysyp i to ze zmożoną siłą, żebym przypadkowo za pewnie się nie poczuła.
Teraz to już przegięła na maxa , pomyślałam sobie, ty cholero , choćby nawet po trupach wykończę cię, nie poddam się nie dam ci tej satysfakcji choćby nie wiem co.
Od razu z grubej rury potraktowałam to maścią i tak przez dwa dni smaruję rano , w południe i na noc. Co za ból , jak maść zaczyna działać , myślałam że pogryzę wszystko i wszystkich w moim zasięgu , a pachy i bok mi po prostu porozrywa. Łzy ciurkiem płyną z bólu, ale wytrzymam nie popuszczę, wytępię to dziadostwo z siebie. Od jutra będę smarowała tylko jogurtem , zobaczymy czy też tak fajnie zejdzie jak ze szyi.